zostaje z nami.
- Przedyskutowaliśmy tę sprawę z Maggie i oboje doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie, jeśli ktoś inny spotka się z siostrą Star w naszym imieniu. W każdym razie na pierwsze spotkanie powinien pojechać ktoś inny. - Chcesz posłać któregoś z prawników? - zainteresował się Reese. - Nie. Myślałem o tobie. - Ash spojrzał na Rory'ego. - Jesteś komunikatywny, masz dar przekonywania. Podejmiesz się misji? - Och, Ash! Z największą chęcią, ale wyjeżdżam jutro do Wyoming. Mam już umówione spotkania, tam na miejscu. Nie mogę ich odwołać. Gdybyś dał mi kilka dni... - Nie. - Ash zmarszczył czoło. - Nie możemy czekać. - Odwrócił się do Reese'a: - Może ty? Znajdziesz chwilę czasu, żeby pojechać do Dallas? 152 - Bardzo mi przykro - wykręcił się Reese. - Pogrzeb, potem przyjazdy na ranczo, pokomplikowały mi grafik. Mam straszne zaległości. Już musiałem przełożyć kilka operacji. Zaczynam pracę o szóstej rano, żeby nadgonić stracony czas. I tak jest codziennie. - A ty, Whit? - Ash przeniósł spojrzenie na następnego brata. Whit zbladł. - Tylko nie ja, Ash. Proszę. Nie wiedziałbym, co powiedzieć, jak się zachować... - W takim razie jechać musi Woodrow. Woodrow aż zesztywniał z przerażenia. - Ja? Maggie pokiwała stanowczo głową. - Doskonale się nadajesz do tego zadania. - Ale ja się gubię w wielkich miastach! - Rozejrzał się bezradnie, szukając wsparcia u braci, w końcu zaapelował do serca Asha: - Przecież wiesz, jaki ze mnie negocjator. Wóz albo przewóz, trzeciej drogi nie ma. Nie umiem pertraktować. Maggie oddała Laurę Ashowi, podeszła do Woodrowa i przyklękła przy nim. - Dasz sobie radę - przemówiła z pewnością w głosie. - Nie zgodziłabym się, żebyś nas reprezentował, gdybym nie wierzyła w twoje możliwości. Woodrow pokręcił głową. - Nie znasz mnie tak dobrze, jak oni. Nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Maggie położyła mu dłoń na kolanie. - Lubisz przecież Laurę, prawda? 153 - To nie fair, Maggie - poskarżył się Woodrow. - Wiesz, że zwariowałem na jej punkcie. - No właśnie. Ponieważ ją lubisz, to będziesz umiał o nią walczyć. Zrobisz to dla nas? Dla Laury? Proszę. Spojrzał na małą i zwiesił głowę, skulił się w sobie. - Dobrze - mruknął z rezygnacją. - Ale jak coś spieprzę, żeby potem nie było na mnie - zastrzegł się.