się nieznośnym przymusem.
W końcu miała już pozwolenie na naukę jazdy, więc dlaczego nie mogłaby mieć również domu w Georgetown? – W takim razie – stwierdziła – powiedz tym wszystkim, że wolę, gdy się mnie nazywa Lucy albo panią Swift. – W porządku, mamo. – Takie określenie jak ,,wdowa Swift’’ lubi się do człowieka przyklejać. Madison tak bardzo rozbawiła ta rozmowa, że zapomniała o swoich problemach z parkowaniem, podczas którego to manewru zwykle popadała w zdenerwowanie bliskie paniki, i po prostu wjechała na puste miejsce przed budynkiem poczty w samym środku miasteczka na południu stanu Vermont. – Całkiem nieźle mi poszło – ucieszyła się. – Dobra. Teraz na luz. Ręczny hamulec. Zgasić silnik, wyjąć Ryczałt od najmu na mikrorachunek podatkowy wyjaśnienia MF kluczyki. – Rzuciła matce promienny uśmiech. Na wycieczkę do centrum mieściny ubrała się w lekką sukienkę i sandały, które Lucy obrzuciła teraz nieprzychylnym spojrzeniem, bowiem sama miała ochotę je włożyć. – Widzisz? Nie przejechałam żadnego łosia! – Dobra robota – mruknęła Lucy, puszczając uwagę córki mimo uszu. wynagrodzenia 2020 Przez te trzy lata, które spędziły w Vermoncie, widziały dwa łosie, ale żaden z nich nie spacerował po drodze prowadzącej do miasta. Madison oświadczyła, że idzie obejrzeć kalosze, i znikła w drzwiach sklepiku z mydłem i powidłem, a Lucy poszła na pocztę. Miała do wysłania plik folderów reklamowych swojego biura podróży. Na jej stronę internetową wpływało coraz więcej zamówień. Interesy szły świetnie. Lucy wyraźnie stawała na nogi i widać było, że wreszcie odnajdywała na tym świecie miejsce dla siebie i swoich dzieci. Potrzebowała po prostu trochę czasu i to wszystko. – Wdowa Swift – mruknęła pod nosem. – A niech to! Niestety, nie była w stanie beztrosko się roześmiać i lekceważąco machnąć ręką. Miała trzydzieści osiem lat i już trzy lata minęły od śmierci Colina. Była wdową, ale nie chciała, by to słowo przylgnęło do niej jako dyżurna etykietka. W miasteczku panował martwy spokój. Ciszy upalnego lipcowego popołudnia nie mącił żaden wietrzyk. Centrum składało się ze sklepiku, poczty, sklepu żelaznego i dwóch barów szybkiej obsługi. Budynki ocienione były starymi klonami. Kilka kilometrów dalej na północny wschód znajdowało się miasteczko Manchester, większe i oferujące znacznie więcej atrakcji, ustawa o ryczałcie Lucy jednak nie zgadzała się, by jej córka, która zaledwie od dwóch tygodni miała pozwolenie na prowadzenie samochodu w towarzystwie bardziej doświadczonego kierowcy, jechała tak daleko. Nie chodziło przy tym o to, by Madison nie była gotowa włączyć się w większy ruch. To Lucy nie była na to gotowa. Wrzuciła listy do skrzynki, odruchowo podeszła do samochodu od strony kierowcy i dopiero wtedy, jęknąwszy w duchu, przypomniała sobie, że to jej córka prowadzi. Piętnaście lat to naprawdę bardzo niewiele, pomyślała, obchodząc furgonetkę z