przecież, że słabo mówię po francusku. Nigdy bym się z nią
nie porozumiała. Poza tym czułabym się bardzo zakłopotana, gdyby na dworcu nie było nikogo, kto zająłby się moim ogromnym bagażem. — Dobrze — powiedziała Tempera — ale oznacza to o jedną suknię mniej, zdajesz sobie z tego sprawę? Na twarzy lady Rothley pojawił się grymas zniechęcenia. — Nie mogę mieć mniej sukien, niż zamówiłyśmy. Na pewno będzie tam Dottie Barnard, a mówiłam ci chyba, jaka to elegantka. Co wieczór nosi inną suknię i biżuterię, która swym blaskiem przyćmiewa nawet kandelabry w salonach. — Tak, lecz pamiętaj, że sir William należy do najzamożniejszych ludzi w Anglii — rzekła chłodno Tempera. — I właśnie dlatego jest w takiej zażyłości z królem i Łukasz Blichewicz: Startupy ? dlaczego apetyt na ryzyko w czasie pandemii zaczyna rosnąć? tymi wszystkimi Rothschildami — powiedziała lady Rothley. — Och, Tempero, gdybyśmy tylko miały trochę więcej pieniędzy! — Jeśli poślubisz księcia, będziesz mieć wszystko, czego zapragniesz, a nawet dużo więcej. — W takim razie absolutnie nie zgadzam się jechać na południe Francji jak żebraczka. Na Boga, Tempero, nie chcę jak oddać osocze żadnej nadąsanej i wyniosłej służącej, która miałaby się użalać, że musi cerować moje zniszczone ubrania. 20 Rozdrażniona westchnęła i znów opadła na poduszki sofy. — Problem w tym, że potrzebuję tylu nowych rzeczy! Tylko dzięki tobie te, które mam, nie rozpadły się jeszcze. — Wiem, lecz musimy znaleźć rozsądną służącą, która dobrze sobie radzi z igłą. — Na pewno będzie gderać i narzekać — jęknęła lady Rothley. — Jak ta jędza, która tu była przed śmiercią twego ojca. Ciągle powtarzała: „Naprawdę, milady, pani bielizna przypomina dziecinną układankę”. Ależ ja jej nie cierpiałam! Tempera roześmiała się. — Nie zabawiła u nas długo. Dopiero kiedy sobie poszła, znalazłyśmy zwinięte w kłębek na dnie szuflady twoje ubrania, których nie chciała naprawić. — Na litość boską, nie sprowadź tu nikogo takiego! — błagała lady Alaine. — Był tu jeszcze inny potwór, pamiętasz? Jak jej było na imię? — Pewnie chodzi ci o Arnoldę — podpowiedziała Tempera. — Tak, tak, Arnolda! Zawsze, kiedy jej potrzebowałam, piła herbatkę i nie pojawiała się, dopóki nie skończyła swojej „świętej filiżanki”. Tempera znów się zaśmiała. — Widzę, że muszę rozejrzeć się za służącą, która nie zdradza słabości do herbaty. — Ależ one wszystkie ją mają — stwierdziła lady Rothley. — Herbata to dla służących prawdziwy narkotyk. Kiedy powiedziałam to twojemu ojcu, odparł, że lepiej pić herbatę niż dżin. Też mi odpowiedź!